Pół dnia grzebałem przy rowerze, aż w końcu nadeszła pora na testy. Zalożyłem letni napęd, kółka z nowymi oponami + parę innych pierdół. Tak mi się dobrze jechało, za skoczylem do koteła w L.
Teraz to są "normalne" prędkości, opony są ciche, nowe tarcze i klocki ostre jak brzytwa. Do wymiany są tylko 2 koronki w kasecie bo nie przyjmują nowego łańcucha, ale to szczegół.
ps. Co z tym wiatrem dzisiaj było? Przez całą pętlę jechałem z wmordewindem.
Wczorajszy powrót do domu odbył się w deszczu i rano zastałem łańcuch pokryty rdzawym nalotem. Cóż...zimę przejeździł i teraz umiera, ale jeszcze to końca miesiąca będzie mi służył. Dałem mu trochę świeżego oleju i "odpaliłem nogę". Ranny dystans: 44km w 1:34. A miała być regeneracja i kontemplacja...
No teraz czuję poranny wysiłek. W poprzednim tygodniu jeżeli nogi były zmęczone, to przez noc się regenerowały. Dzisiaj rozkręciłem je dopiero dojeżdżając do "strefy wysiłku". Ostatnie 2 sprinty krócej bo wjeżdżam z nimi do wsi a nie chcę poginać w trupa, kiedy jakiś Niemiaszek właśnie wyjeżdża z garażu (ale reszta to 110% mocy).
ps. 3 stopnie rano - pomogły rękawice level 7 z D., reszta ok.
Ostatni tydzień wytopu - poprzeczka trochę wyżej - zwiększenie obciążenia w interwałach o 20% (czyli sprinty po 12s). 2 serie po których przyjechałem zapluty i z odmrożonymi palcami dłoni (ale usatysfakcjonowany).
Drugie śniadanie na prywatnej przystani w Alt Warp (nie mojej :)) Po drugiej stronie widać Nowe Warpno, latem kursuje tam mały prom i można zrobić sobie rundę do Polski przez wodę. Trasa w sporej ilości przez niemieckie lasy, chociaż kolory jeszcze zimowe, to było ciekawie. Pobłądziłem nawet trochę, ale że byłem sam to się nikt nie wkurzał. :)
Wyjechałem zaraz po śniadaniu, więc po 3godz. pora na drugie. W takim miejscu sobie wymyśliłem:
Po wszystkim jeszcze samojebka nr 56224 i można ruszać w drogę:
Można tam jeszcze zawitać, bo miasteczko bardzo ładne. Fot nie ma, bo aparat zamarzł i wyszły tylko komórczane.
ps. Dementuję plotki jakoby "Głębokie" nie pozdrawia. Pozdrawiają...i to pierwsi :)
9 st z rana - czyli wiosna pełną gębą. Aż chce się jeździć. Treningowe interwały jak zwykle skracają mi mocno 2 nudne fragmenty trasy (przy okazji przyspieszając wytop ;)), choć seria trwa tylko 4:40. Pod koniec kilku sprintów czułem jak nogi zaczynają palić, w zależności w której sekundzie to następuje albo udaje mi się "zgasić" płomień luźno kręcąc przy odpoczynku, albo trafiam na ten moment przerwy między wysiłkiem a odpoczynkiem kiedy ogień na chwilę przeradza się w ból i wtedy chcę krzyczeć.
Wczorajsza przerwa w "paleniu tłuszczu" pozwoliła nogom odpocząć. Dzisiaj już z pełnym zaangażowaniem 2 serie interwałów zrobiłem. Fajnie, że ranki są ciepłe - takie na 7st. Na mój ubiór jest idealnie więc wytop idzie przyjemnie.