Czasem trafia się być w odpowiednim miejscu i czasie:
Lubię swój stały serwis. Mimo, że to mały sklepik i raczej wybór części mały (a jeżeli ktoś ma sprzęt z wyższej półki to nie kupi tam szpejów) to obsługa szybka i doświadczona. Koło wycentrowane (+ zwykła szprycha) za całe 17zł w 3 godziny. Można dalej jeździć.
Dygresja filzoficzna: Rower zaczyna dostawać śladów (zu)życia. Już nie jest taki z katalogu, błyszczący, o jakich się czyta w magazynach rowerowych...Tam inna szprycha, tu otarcie kiery o wąski przejazd, obity o kamień pedał, czy rysy lakieru od łańcucha...Lubię taki stan. Widać, że sprzęt pracuje.
Czirs, idę dawać dzieciakom cukierki bo ciągle do drzwi drzwonią. Helołin - polisz tradyszyn from juesej.
Poranny bieg zamiast roweru. Lekkość i szybkość - najlepszy czas pętli + parę innych rekordów. Ogólnie całość można podzielić na 2 części: 15min. łapania oddechu jak karpik i 30min. równego na 4 kroki, spokojnego głębokiego "napowietrzania" ciała i umysłu.
ps. Nogi już nie bolą. Etap rozbiegania zakończony. :)
Drugi tydzień tyrki. :) Nogi pracują zdecydowanie lepiej, chociaż do wieczornych wyjść muszę się zmuszać (biegam w ciemnicy z czołówką przez wsie). Dzisiaj, kiedy truchtałem przez las naszły mnie myśli o wilkołakach obserwujących mnie zza krzaków, bałem się spojrzeć w las w obawie przed zobaczeniem ich czerwonych oczu. Chyba w podstawówce za dużo horrorów wchłonąłem. Dobrze, że w nagrodę za odwagę czekał zimny browar (a nawet czy). :)
W czwartym tygodniu temperatura spadła do 1-2st. Za to o ok. 6:30 mam wschód słońca i czasem jest bardzo klimatycznie:
Poza tym wieczorem w mieście pełno batmanów. :) Zcentrowałem koło, udało mi się uniknąć paru kolizji, ciągle jest sucho... No i chyba przez bieganie jem większe śniadanie. O pączka. :)
...do końca. Udało się zgadać z Romkiem na wspólne ujechanie się. Trasa na szybko wymyślona, więc trafił się 3 kilometrowy bruk, ale reszta to super fajne asfalty. W Pasewalku pamiątkowa fota dwóch muminów i pojechaliśmy dalej się zaginać.
Bieganie wieczorem z brzuchem wypełnionym całodziennym jedzeniem to...masakra. Zdecydowanie lepiej biega się rano. :) Na razie cierpię bóle początkującego.