Wpisy archiwalne w kategorii

0-50km

Dystans całkowity:19117.14 km (w terenie 1174.93 km; 6.15%)
Czas w ruchu:790:03
Średnia prędkość:23.95 km/h
Maksymalna prędkość:68.60 km/h
Suma podjazdów:8497 m
Maks. tętno maksymalne:179 (96 %)
Maks. tętno średnie:161 (86 %)
Suma kalorii:23697 kcal
Liczba aktywności:580
Średnio na aktywność:33.02 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Gryf Maraton - edycja II XC 2012

Niedziela, 10 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km, maraton mtb
Nie miałem chęci do walki na tym Gryfie. Pamiętałem dokładnie jeszcze ból nóg z ostatniego maratonu w Niechorzu. Żeby nie zrejterować zastosowałem stary numer i wpłaciłem pieniądze na tydzień przed, tak abym się już nie wykręcił...

Byłem przed 10, zastały mnie pustki na parkingu i w biurze. Załatwiłem wszystko bez problemu i niespiesznym tempem zacząłem się przygotowywać.
Pojechałem na objazd trasy i trochę się rozruszać.
O 11 - zonk - startuje dystans mini, a my czekamy aż skończą. Przybliżony czas startu - 12:30. Kurna - myślę - 1,5h do stracenia - przespałem ją w samochodzie - dosłownie. 15 po 12 wyłażę i idę znowu trochę pokręcić, w lesie spotykam Ojca Dyrektora od którego dowiaduję się, że teraz staruje Gryfik, a później my...
Kurna - myślę znowu - ostatecznie start mamy o 13:05.

Na starcie - jestem w sektorze 0, razem z Piotrem. Za mną Adrian Trych (mistrz świata w kolarstwie strażaków). Na szybkiego wymyślam plan pojechania na kole Adriana i sprawdzenie ile mogę na nim jechać oraz zobaczenie mistrza w akcji...
Start był na podjeździe rozjechanym singletrackiem, więc już od początku grupa się rozciągnęła. Początek mocny, udaje mi się jechać z planem (utworzył się mały pociąg 4 osób na kole Adriana).
Pierwsze koło - tempo bardzo mocne, tłok, ostre hamowania, tasowanie się z innymi. Walczę o miejsce w pociągu.
Drugie koło - jedziemy już sami. Widać doświadczenie u kolegi, 0 odpuszczania, wykorzystujemy wszystkie okazje do połykania innych. Zjazdy bardzo szybkie i po bardzo dobrych trasach.
Trzecie koło - głupio mi tak siedzieć na kole i na podjeździe z płyt betonowych ryzykuję wtopę i wyprzedzam. Mam cichą nadzieję na mikro odjazd, albo przynajmniej na danie zmiany w naszym pociągu. Coraz mniej ludzi wokół (duża grupa nam odjechała, innych wyprzedziliśmy). Ale cisnę ile mogę...
Czwarte koło - jadę sam! Parę razy oglądam się do tyłu i nikogo nie widzę. Dostaję skrzydeł (mój osobisty pesymista mówi, że Adrian się wycofał i to nie możliwe, że go wyprzedziłem).
Piąte koło - zaczynam doganiać ludzi na odcięciu, z łatwością wyprzedzam ich na podjazdach.
Szóste koło - dalej jadę sam, mijam jeszcze 2 czy 3 osoby, aż w połowie okrążenia zaczynam dochodzić Piotra. No nie, Piotr przecież jest mocny na takich górkach - myślę i nadal nie odpuszczam. Ostatni podjazd to praktycznie sprint aby go dojść, ale zabrakło mi paru sekund...

1:43:00 czas oficjalny co daje 5 miejsce w M3/10, Adrian szósty z czasem 1:44:34
Open 17/39. Do Piotra zabrakło 10 sekund...

Trasa... ZAJEBISTA, pełno podjazdów (i to mocnych) i mega-hiper-szybkie zjazdy (uwielbiam je). Przyspieszenia zapierające dech. Trasa bardzo szybka z paroma technicznymi zjazdami. Świetnie było, naprawdę jestem bardzo zadowolony, że pojechałem. Plan i atak się udał (100% satysfakcji). Moja zryta psychika tylko mi przeszkadzała, ale myślę że więcej maratonów dobrze jej zrobi. :)

Gryf Marataon - XC © James77


Gryf Maraton XC © James77




Pierwsze (całe) okrążenie dystansu giga:
&feature=youtu.be
start mini:
&feature=youtu.be

dom - praca - dom

Środa, 6 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, praca
Ranki są ciągle b. zimne - stwierdziłem, że nie będę się katował marznięciem o 5 rano.
Dojazd do pracy w 22min. Jazda przez miasto - bez ognia, ale chyżo :)
wieczorem - standardowa trasa potraktowana ostro. Kółka nadal proste - ciągle zachwycam się przyspieszeniem.

poranna jazda wer. 3a

Wtorek, 5 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Ranki ciągle są w okolicach 10st. Dzisiaj dodatkowo mokry asfalt znowu usyfił mi rower...
Sprawdzałem nogę - jeszcze musi odpocząć, ale na spokojne kręcenie idzie dobrze.
Podjazd do tablicy Dobra ze śmieciarą na kole co dało mi +3 do prędkości i mega ogień w nogach.
Nowa pozycja na rowerze chyba nie utrzyma się długo, kiera jednak za nisko i czuję dyskomfort.

dom - praca - dom

Wtorek, 5 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km, praca
rano - przyjechałem mocno spóźniony z pętelki, więc cisnąłem ile fabryka dała a nawet więcej. Nowy rekord - 22min.
wieczorem - z powodu złapania mega głoda w pracy powrót przez miasto i cmentarz (stąd trochę terenu - spoko, bez jazdy po grobach ;)), na wyjeździe z miasta złapałem tira i na wieś fullem pojechałem z Vmax-52km/h.

poranna jazda wer. 1

Poniedziałek, 4 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Rozjazd. Tempo spokojne, z braku czasu pętla podstawowa.
Niedzielne przedpołudnie minęło mi na czyszczeniu roweru. Usunąłem jeszcze jedną podkładkę spod kierownicy. Czuć już zmianę pozycji, i chyba czeka mnie wymiana mostka na krótszy.

dom - praca - dom

Piątek, 1 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km, praca
rano - spokojnie, minąłem Sargatha na śniadaniu :D
wieczorem - ostatnie kręcenie i sprawdzanie organizmu.
W domu regulacja szosy, piwko i spać.
Zapowiadają fatalną pogodę, lekko nie będzie...

dom - praca - dom

Czwartek, 31 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, praca
rano i wieczorem jazda na luzie po standardowej trasie. Na szutrowej Miodowej mijałem kogoś... chyba znajomy.

dom - praca - dom

Środa, 30 maja 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km, praca
rano - zmiana ciuchów, łyk wody i białym dalej ogień do pracy. Złapałem ciężarówkę i trochę się podwiozłem, ale i tak byłem 5 minut spóźniony (o ten jeden budzik rano). Po drodze mijam Sargatha. Pozdro :)
Zimno dzisiaj.
wieczorem - powrót w tempie "regeneracyjnym", od jutra ładowanie akumulatorów na sobotę...

poranna jazda wer. 3a

Środa, 30 maja 2012 · Komentarze(0)
Chciałem zakończyć mocniejszym akcentem trzy dniowy "maraton", więc od startu ogień.
Podjazd do tablicy Dobra (od Lubieszyna) na stojąco i z pieczeniem nóg, ale na szczycie 30 było, dalej nie odpuszczałem (jeszcze 3 miesiące temu miałem tam zadyszkę i musiałem opocząć na złapanie oddechu) i po ustaniu bólu dalej pogoń.
Jeszcze przed przejściem granicznym spotykam wczorajszego pajaca - pozdrawiam go i już wiem, że tego kolarza będzie pamiętał długo ;)
W Blankensee pierwszy punkt kontrolny - 6:01 - minuta straty, więc na hopkach jazda na 100%. W Plowen bruk i jazda bokiem tu niestety tylko 20, nie chciałbym skończyć w niemieckiej wiosce z kapciem. Przed Locknitz przejazd pociągu - minuta czekania, całe ciało paruje. 6:30 jest kot, skręt do Ramin (na żółtym) i dalej cisnę bo czasu nie ma.
Odcinek za Grambow po 35-40, równy asfalt mi pomaga. Jeszcze 2 hopki i meta. W Dobrej na przystanku młodzież dotlenia się porannym papierochem, przejeżdżam na bezdechu bo sino i już do końca na granicy palenia nóg mijam metę. 7:03 - 5 min. po czasie

Jak się okazuje urwałem tylko minutę w porównaniu do poniedziałku i wtorku. Trochę się rozczarowałem.

dom - praca - dom

Wtorek, 29 maja 2012 · Komentarze(3)
Kategoria praca, 0-50km
rano - ogień w nogach
wieczorem - powrót przez miasto i walka o życie. Jedyna satysfakcja to wyprzedzanie samochodów stojących w korkach.

Ze spraw technicznych:

przerzutka Shimano XT
Zawsze miałem z nią problemy. Nie przerzuca płynnie (zgrzyta), pod lekkim obciążeniem bieg nie schodzi, w blacie tracę zęby... I tu mam pytanko, czy wózek jest prawidłowo ustawiony?
Wydaje mi się, że jest za wysoko i w ogóle odstaje tył. Ale przerzutka luzów nie ma, nie mogę jej też wygiąć czy coś takiego. Nie da się jej tez opuścić bo przeszkadza gwint pod koszyk od bidonu. Dodam, że kupiona z rowerem.
Czy jestem skazany na zgrzytające zmiany biegów?


kąt podsiodłowy 73,5