Wpisy archiwalne w kategorii

100-200km

Dystans całkowity:8247.80 km (w terenie 196.00 km; 2.38%)
Czas w ruchu:304:40
Średnia prędkość:27.07 km/h
Maksymalna prędkość:79.20 km/h
Suma podjazdów:27865 m
Maks. tętno maksymalne:183 (98 %)
Maks. tętno średnie:157 (84 %)
Suma kalorii:72604 kcal
Liczba aktywności:66
Średnio na aktywność:124.97 km i 4h 36m
Więcej statystyk

wycieczka rozpoznawcza

Poniedziałek, 1 października 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Pora wykorzystać resztę urlopu do wycieczek krajoznawczych.

Na początek serwis roweru:

bąbel z dętki © James77


Tak się kończy jazda 20km na kapciu - nowa opona do kosza, na szczęście miałem nową, więc rower po 20 minutach był gotowy do jazdy.

Trasa wymyślona po przestudiowaniu zdjęć googla. Nie trafiłem na opisy wycieczek w interesujących mnie rejonach, więc jak zwykle jechałem w nieznane (dętkę tym razem wziąłem)


W sumie nie przejechałem całej zaplanowanej, bo w kilku miejscach musiałem się cofać (polna droga) i czasu trochę straciłem, ale "seta" wyszła.
Odkryłem ciekawą drogę za Fahrenwalde - tam gdzie skręca się na Brussow jedzie się prosto - trasa na szosę całkiem znośna (gładki asfalt i b. dobrze spasowane betonowe płyty). Przed Caselow - 1 km bruku, ale da się jechać ubitym poboczem, więc jak dla mnie problemu nie ma. Dalej pięknym asfaltem do Rossow na niemiecką krajówkę 104, gdzie można już tylko do Locknitz (w Rossow jest droga UER26 do Bergholz, ale brukowana).

Przy okazji przejechałem się nowo wybudowana ścieżką rowerową Grunhof-Glashutte - jest gładka jak stół - Niemcy jednak potrafią.

wiatr! k%$a i tyle

Niedziela, 23 września 2012 · Komentarze(4)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Jedna z ostatnich ustawek w tym sezonie, więc nie mogło mnie zabraknąć.
Miałem jeszcze wymyślić trasę. Tym razem przyłożyłem się bardziej i starannie zaplanowałem ślad ze szczególnym uwzględnieniem podjazdów :)
Wiało porządnie, tempo zapowiadane - lajt, czas jazdy: 4h - ubrałem się zimowo i pognałem na miejsce zbiórki.
Na Głębokim byli: Romek, Robert, Mateusz, Michał, Bartek i Olaf.
Sama jazda - jak to na lajcie; pogaduchy, trochę szarpania, małe skoki, próby nogi i takie tam...
Gdzieś w połowie dystansu Bartek odpada (wiem, miało być lekko, ale nie wszyscy tego się trzymali i trochę było za szybko), Romek w Mescherin skacze do siebie, a w Lubieszynie Olaf z Mateuszem kierują się na Dobrą (Michał jak zwykle nam odjechał). Do celu (Mierzyn) dojeżdżamy ja z Robertem, gdzie się żegnamy.


Nie powiem, zmachałem się "letko", trasa trochę za długa. Wezmę poprawkę przy następnych ustawkach (jeżeli dacie mi jeszcze prowadzić) :)





Ślad bez dojazdu na Głębokie, (w statystykach ujęte) +13km i 25min.

trochę dłuższa setka - awaria - znowu

Niedziela, 16 września 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Wymyślona trasa - jak zwykle na szybkiego - nie zapowiadała niespodzianek (na pierwszy rzut oka).
Całość szacowałem na max 4 godziny, więc 2 bidony wody 0,7l +... batonik musli (więcej w domu nie było).
Trasa jak to trasa po Niemczech b. dobre asfalty, tylko przy autostradach ruch zwiększony. Było kilka widoków, ale ogólnie to standardowe poginanie.
Przez 3/4 trasy walka z wiatrem, który był na tyle silny, że przeszkadzał nie tylko od czoła...
Poznałem baaardzo ciekawy kawałek trasy (tak sobie zaplanowałem ;)) Ahlbeck - Hintersee - bruk, piasek i szuter to na tym odcinku zabiłem średnią (a było 33km/h w trzeciej godzinie jazdy).
Na samej granicy strzał z tylnego koła...dętka
Szybka wymiana i już widzę co się dzieje... jednak załatwiłem w piątek jazdą na kapciu oponę i z boku powstała dziura... Mcgajwer czuwa, pomógł kartonik z opakowania dętki wsunięty pod oponę...
Jedzenia wziąłem tyle (rano magiczna owsiana), że pod koniec tak mi spadł cukier, że zacząłem zasypiać na rowerze... myślałem stale o kupnie jakieś coli i pączków (a kasy nigdy nie biorę)...
Ostatnia godzina to walka z wiatrem i snem... Przegięcie - to nie było fajne.

Nauczka na dziś: 5cm musli NIE starczy na 130km (za to 2 bidony wody tak).
EJMEN

p.s. już w Mierzynie spotkałem Roberta, który atakował z kolegą dojczlandy
Ale się zgadaliśmy...

p.s.2 w poniedziałek znowu kurs do ulubionego sklepu rowerowego po kolejne dętki i nową oponę (ale już nie Schwalbe).



Choszczeński Maraton Rowerowy „Pętla Drawska” 2012

Sobota, 1 września 2012 · Komentarze(10)
Udział w maratonie wywalczony u mojego dyra sportowego (to były burzliwe rozmowy).
Nie mogłem zawieść.
W ostatnim dniu opłacam uczestnictwo (stówa poszła) i wieczorem "rozgryzam" grupę.
Ze znajomych; Robert i Roman daleko i na nich nie mam co liczyć, ale grupka też nie jest zła bo wytypowana przeze mnie trójka jest mocna (co się później potwierdziło).
Start mocny, bo jacyś niedoświadczeni chcieli chyba pokazać co to nie oni i poszło tempo mocne, ale na pierwszej hopie jedziemy już właściwym składem ;)
Jedziemy ok. 38-40km/h we czwórkę (później w trójkę: M2, M3, M4), łapiemy co jakiś czas grupki i nawet jechaliśmy w 15, ale co z tego jak zmiany dawały 3 osoby...
Nawet nie schodziłem na koniec pociągu, bo widziałem że ogon się po prostu wiezie. Tak robili też koledzy ze składu podstawowego. W końcu na pierwszych większych hopach mocniej szarpię i urywamy wszystkich "ogoniastych".
Jedziemy dalej w trójkę: Dariusz Kaczyński, Paweł Borowiecki i ja.
Na którymś przejeździe kolejowym Darek łapie gumę i odpada. We dwójkę to już ciężej ale doganiamy pociąg w którym jedzie Robert (ok. 3 godzina jazdy). Z niego przeskakuje do nas koleżka i we trójkę dojeżdżamy do końca... (zmiany, zmiany i walka z wiatrem).
Na osobne wspomnienie zasługuje finisz bo w Choszcznie mijając rondo był podjazd (tu zaatakowałem). Na wypłaszczeniu stała policja, rzut oka i widać, że był wypadek, akurat w miejscu gdzie muszę skręcić w lewo (ostatnia prosta do mety). Ryzykuję i wykorzystuję mikro przerwę między samochodami oraz ich niską prędkość i skręcam po czym cisnę ile fabryka mi jeszcze pozwala...

No i się udało...
w kategorii M3s trzecie miejsce :) (za Michałem Dowczyńskim i Markiem Dereszkiewiczem - co było do przewidzenia - jechali razem w grupie) ze stratą do pierwszego... 14 sekund!. Do drugiego 10. :) Ciasno. Aż się Michał wystraszył, że stracił prowadzenie ;)
W generalce... to samo co w M3. Dzisiaj trzydziestolatkowie dali łupnia młodszym i zgarnęli wszystko :).
Open 3/73
M3 3/13 (4ty miał 5min straty - co jeszcze raz pokazuje, jak równa była pierwsza trójka).
oficjalny czas: 4:14:53:80, średnia: 36,25km/h

Gratulacje dla Romka i Roberta, który jechał dzisiaj przeziębiony.
No i dla Magdy - Mistrzyni - masz już chyba pełną szafę pucharów :)

Z wyniku jestem bardzo zadowolony i nawet mój dyro sportowy mnie pochwalił ;)
To był koniec mojego sezonu wyścigowego 2012. Teraz jeżdżę turystycznie.

wyniki: open
organizator: voyager oranizacja b. dobra, świetne oznakowanie trasy, jedzenia b. dużo, szkoda, że nagradzają tylko pierwsze miejsce w open i kategoriach... więc nic nie przywiozłem.

Jedyne zdjęcie na którym jestem (za 282, po lewej 108 Jan Ambroziak - podziw za wytrwałość!):
pętla drawska © James77


ślad trasy (dobre i bardzo dobre asfalty):

luźna jazda po niemieckich drogach

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · Komentarze(3)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Kolejna pętla na 100km po Niemczech. Z gwarancją bardzo dobrej nawierzchni i minimalnym ruchem.
Wiatr południowo-zachodni, więc przez pół trasy dosyć silny wmordewind.
Jazda w założeniu luźna i dla przyjemności, więc nie patrzcie na średnią ;)




p.s. został mi jeden bidon 0,5l (wczoraj na trasie zgubiłem drugi) co na taki czas jazdy i pogodę to absolutne minimum (+ banan).

VII Łobeski Maraton Rowerowy 2012

Sobota, 25 sierpnia 2012 · Komentarze(13)
Wyniki: Open 8/47
M3 5/10

Trochę się rozczarowałem wynikami, bo mimo sporego wysiłku nie udało się wyżej zajść. Dzisiaj w M3 była mocna czwórka i nie dałem rady.
Jest zasadnicza różnica między jazdą we dwójkę a piątkę. Zgodnie z oczekiwaniami doszedł nas (mnie i Roberta) na ok 75km Romek z dwoma mocarzami (nr 105 - m3 Michał Dowczyński z jego grupy, oraz nr 90 - m5 Kazimierz Rojek). Prędkość natychmiast skoczyła i dzięki temu uratowaliśmy z Robertem jeszcze parę miejsc...

Zadowolony jestem za to z logistyki (pomimo, że zapomniałem koszulki to Treneiro użyczył mi bluzy) i strategii (sprawdziła się).
Nie dało się dzisiaj szybciej jechać. Robert i ja dawaliśmy z siebie wszystko urywając grupę na samym początku, wskoczyliśmy do Romkowego pociągu... więcej okazji nie było.
Dzięki Robert za jazdę (mimo kontuzji jechałeś mocno) i pogaduchy w samochodzie :)

Dochodzę do wniosku (jakże odkrywczego), że mocna grupa to - wręcz - 70% sukcesu - pozostaje jechać i dawać zmiany.

Gratulacje dla Mateusza, Romka, Adama i Magdy za puchary - byliście dzisiaj niezwyciężeni.

ekipa ze Szczecina © James77


przełaje - j#@&ne

Sobota, 18 sierpnia 2012 · Komentarze(3)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Jakoś nie zgadałem sie z kolegami szosowcami na wspólną jazdę. W sumie też nie wiedziałem kiedy wyjadę, rano wyguglałem sobie trasę do Prenzlau i pojechałem...

I no cóż, nie trafiłem tym razem z tak zachwalanym super asfaltem w dojczlandach, bo to były jakieś cholerne przełaje.
W Locnitz od strony Hintersee droga rozkopana - jazda po płytach albo piaskiem
Za Locknitz do Brussow pojechałem sobie fantazyjnie przez Grimme - 7km bruku i płyt.
Prenzlau - rozkopane - dobrze, że gps mnie prowadził.
W Kleptow (Brussow-Prenzlau)koniec drogi (dosłownie!) musiałem się wrócić i jakimiś zabitymi deskami wiochami niemieckimi, które nie widziały asfaltu jechałem brukiem i później żwirem 9km - ale się wybrałem...
Na mapie wszystko pięknie, a droga dla co najmniej kłada, bo na pewno nie dla szosy.

Myślałem (chyba logicznie), że jak wschodnie tereny przygraniczne mają super asfalt to jadąc na zachód może być tak samo. A tu zonk, wiochy jak z XIX wieku, najgorszy bruk a jak już się trafił asfalt to jakości jak w Buku albo Stolcu...

Dobra - koniec narzekania - jakoś dojechałem do celu - zdjęcia na rowerku:
rower w Prenzlau © James77

Trochę bardziej ambitnie niż kot w Locknitz ;)

Zdjęcia tras z męk mych:
bruk do Grimme za Brussow © James77


zamknięta droga Brussow - Prenzlau w Kleptow © James77


objazd Kleptow, Cremzow, Grenz, Ziemkendorf © James77


Ale i tak wioski niemieckie są ładne:
wioska w Niemczech © James77





p.s.1 Narzekałem na opony... a okazało się, ze mam za małe ciśnienie. Wbiłem 9 barów i kółka trzymają jak przyklejone! O ja gupi.

p.s.2. Popełniłem błąd taktyczny i wziąłem tylko jeden bidon. Wracałem mocno odwodniony... to nie było fajne.

p.s.3. Skrót do Krackow z Penkun (przez Battinsthal) zaproponowany przez Arka w celu ominięcia kolejnego bruku sprawdził się. Dzięki :)

szybka 100 przed obiadem

Niedziela, 15 lipca 2012 · Komentarze(4)
Ranek zapowiadał się fajny do jazdy: 17st, słaby wiatr, brak deszczu i nawet "lekkie" słońce.
Wyguglałem sobie pętlę 100km, wgrałem do licznika i postanowiłem to przejechać z zakładanym czasie max. 3godz. Trasa nieznana (80%), była okazja wreszcie skorzystać z nawigacji rowerowej.
W sobotę naoglądałem się jeszcze TdF i TdP, byłem więc pozytywnie nastawiony.
Przed jazdą jeszcze korekcja wysokości siodełka; 0,5cm w górę (wypatrzyłem to właśnie u zawodowców), bidon, baton, radyjko i o 8:05 pognałem.
Jazda z mapą przed nosem jest bardzo fajna, niestety mój licznik miewa ostatnio fochy i przy przełączaniu ekranów się wyłącza, więc całą pętlę przejechałem bez informacji o tętnie, prędkości i innych parametrach. Jechałem na radio. W sumie też dobrze, bo słucham wtedy organizmu i bardziej zwracam uwagę na to co się ze mną dzieje.
Jeżeli mam jechać za tydzień 500/24 to i tak akku starczy na max. 14h, reszta będzie na wyczucie...
Wracając, już za Locknitz skręciłem nie tam gdzie trzeba i straciłem 2-3min na powrót, chwile później spotkałem Roberta, pogadaliśmy chwilę (dokładnie 8 min., które odjąłem z całkowitego czasu wycieczki).
Pozycja na rowerze już bliska ideałowi, kolana nie bolą, problem mam tylko ze zbyt długim mostkiem, bo czułem zbyt duży ból w krzyżu na tak krótką jazdę...

Parę zdjęć niemieckich wioch, które mi się ciągle bardzo podobają:
niemiecka wioska © James77


niemiecka wiocha © James77


niemiecka wioska © James77


oraz drobny lansik:
w tle kościół w Brussow © James77


zostawić wszystko... © James77



Parametry i ślad (widać, gdzie wyłączył się licznik):


Sam ślad, który się jednak zachował a gpsies go odczytał (ale czas jest inny):


Wiem, że wykręcę lepszy czas, trasa fajna i na pewną ją jeszcze pojadę.

jazda po szczecińskich puszczach

Niedziela, 24 czerwca 2012 · Komentarze(7)
Mało mi było po dwóch dniach szosy, więc dzisiaj dla odmiany mtb.
Miałem ochotę na wyżycie się w terenie.
W Puszczy Wkrzańskiej w końcu zaatakowałem boczny podjazd pod Gubałówkę. Jak się zazwyczaj okazuje - nie było to trudne - a tyle się do tego przymierzałem...
Pokręciłem się jeszcze po singletrackach i stwierdziłem, że Bukowa może mi więcej zabawy dać... więc pojechałem do niej :)
Miałem ochotę na podjazdy, więc: na początek Szmaragdowe + polana widokowa, Romkowe podjazdy x4 (pętle z fajnym, długim szutrowym zjazdem - idealne na fulla), jedno okrążenie ostatniego XC Gryfa, skakanie po hopkach w Podjuchach. I na koniec - dorżnięcie nóg - podjazd pod Panoramę :)
Ten podjazd to jak dla mnie nr 1 ze wszystkich mi znanych (Sąsiedzka jeszcze, ale tą akurat zjeżdżałem).
Pojechałem to wszystko na jednym bidonie i dwóch bananach.
Teraz mi styka :)

wycieczka w nowe rejony

Sobota, 23 czerwca 2012 · Komentarze(7)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Dostałem od Adama zaproszenie do luźnego wypadu na szosę. Przyjechali jeszcze Robert i Eryk.
We czwórkę pomknęliśmy do Kołbaskowa i dalej do Gartz, gdzie w końcu poznałem wjazd na trasę wzdłuż Odry. Szlak bardzo malowniczy, z bardzo dobrą nawierzchnią - miła odskocznia widokowa w stosunku do pól wokół Locknitz. Na południe jechaliśmy stale pod wiatr, ale były rozmowy, śmiechy i fajne Robertowe zrywy, więc ta część minęła raczej szybko.
W Krajniku mikro popasik, odpoczynek i nareszcie z wiatrem jedziemy na północ.
Tu też mnie trasa miło zaskoczyła, bo spodziewałem się buraków drogowych i krzywego asfaltu a zastałem równą i praktycznie pustą trasę, która wiła się fajnymi zakrętami. Gdzieniegdzie były małe hopki, na których z Robertem się ścigaliśmy. Wiatr i chęć kręcenia często powodowała czwórkę na liczniku.
Przed Szczecinem Eryk łapie gumę, ale profesjonalny sprzęt (super pompka!) i sprawna obsługa nie przerywają nam na długo zabawy.
W Podjuchach Adam rzuca wyzwanie podjazdu do hotelu Panorama... czuję, że noga kręci, więc jak najbardziej chcę się sprawdzić. ;)
Robert początkowo odskakuje, ja pilnuję dystansu... robi się ciężko, dochodzi mnie Adam. Słyszę jak zrzuca łańcuch, robię to samo i cisnę mocniej...
Robert zwolnił, teraz jest okazja ataku, staję na pedały i cisnę na 110%, uciekam Adamowi i dochodzę Roberta, udaje mi się jeszcze na rondo wpaść pierwszy :)
Zaliczyłem max pulsu - 172. Krótki odpoczynek i zjazd, gdzie drugi max - Vmax 64km/h bez dokręcania (moje przełożenie kończy się na 55km/h).
Powrót do miasta trasą zamkową z wmordewindem.

Podsumowując: fajna, luźna wycieczka z nowo odkrytymi terenami w miłym towarzystwie. Tego mi brakowało. :)

Z kolekcji fot Adama:
ekipa koksowa © James77