Wpisy archiwalne w kategorii

jazda treningowa

Dystans całkowity:13483.16 km (w terenie 432.00 km; 3.20%)
Czas w ruchu:484:57
Średnia prędkość:27.86 km/h
Maksymalna prędkość:77.90 km/h
Suma podjazdów:22861 m
Maks. tętno maksymalne:179 (96 %)
Maks. tętno średnie:161 (86 %)
Suma kalorii:77737 kcal
Liczba aktywności:271
Średnio na aktywność:49.94 km i 1h 47m
Więcej statystyk

poranna 30tka

Środa, 2 stycznia 2013 · Komentarze(2)
Wczoraj mocno lało (w nocy), ale ranek przywitał mnie przebijającym przez chmury księżycem...
Rower stał już od kilku dni wymyty i nasmarowany jakimś lepszym smarem na zimowe warunki (zielony finiszlajn jest moim zdaniem za rzadki i woda go szybko wypłukuje), noga "głodna" kręcenia, wciskam się w "żarówę" i jadę...
Porywisty wiatr rzucał mną trochę po drodze, ale grunt że ciepło, więc jechało się przyjemnie...
Przed Blankensee sarnia mama z młodą szły mi przez ulicę. Pogoniłem je krzykiem, bo musiałem hamować. Już mogłyby zapamiętać, że w tej okolicy o 6 rano jakiś gościu z polandii rowerem jeździ...

Grudzień przeleciał na lekkiej jeździe, w styczniu trzeba zacząć coś więcej robić, bo konkurencja nie śpi ;)

poranna 50tka

Czwartek, 20 grudnia 2012 · Komentarze(0)
1st. ale już sucho na drogach.
Pomknąłem moją ulubioną poranną pętelką - do kota w Locknitz.
Przed wyjściem jeszcze szybki serwis, bo wczoraj leń wszedł mi na plecy - wd40 na łańcuch - niech ma na trochę.

Miałem zrobić 1567 zdjęcie kota, ale wybrałem małą piekarnię w Locknitz.
Może kiedyś o 6 kupię świeże bułki na śniadanie dla żonki :)
piekarnia w Locknitz © James77


Powrót pod wiatr, ale jestem idealnie na takie warunki ubrany i nie zmarzłem.
Fajna jazda.


p.s. wieczorem bieg 35min

poranna 30tka

Środa, 19 grudnia 2012 · Komentarze(3)
- Oleju! Daj mi k%$#a oleju! - krzyczał łańcuch już od pierwszych metrów - boooo ci strzelę w Blankensee!
Piszczał tak pół trasy, słyszałem go nawet przez słuchawki...

Temperturę mamy stabilną od kilku dni. Dzisiaj w końcu bez mgły, sucho na drogach - słowem - przyjemnie.

Wszedłem na wyższy level blogopisania - targam na plecach aparat - a nóż się przyda :)

Jechałem bez napinania się na jakieś czasy, więc w wolnej chwili trzasnąłem pamiątkową fotę:
poranna 30tka © James77


howgh

poranna 30tka

Wtorek, 18 grudnia 2012 · Komentarze(5)
1st i mgła, tak samo jak wczoraj.
Ubrałem się też lekko i muszę przyznać, że jednak bardziej mi to odpowiada niż 2 termokoszulki, zwykła koszulka i bluza...

Ze zwierząt przebiegających drogę: zając, mysz polna, lis.

Dalej mokro, ale już nie odczuwam niepokoju, jak to sól, piasek, woda penetrują uszczelki, ogniwa łańcucha, łożyska, wyciera się teflon na goleniach...
Pogodziłem się z tym.

W końcu została przyjemność z jazdy...


p.s. wieczorem bieg 35min

poranna 30tka

Poniedziałek, 17 grudnia 2012 · Komentarze(4)
Niech pani Pogoda się zdecyduje: albo +5, albo niech od razu przy%$#li na -15 i będzie wiadomo co robić...

Przy 3st. i gęstej mgle włożyłem żarówiastą wiatrówkę, ale żeby się w tym nie ugotować to pod spód tylko jedna termokoszulka i zwykła rowerowa dla kieszeni...
Nie specjalnie to wyszło, bo w łokcie wyraźnie zimno było, za to klata cała mokra od potu...

Obawawiałem się stanu dróg po niemieckiej stronie, ale zupełnie niepotrzebnie. Drogi czarne, lekko mokre, ścieżka rowerowa Bismark-Linken czarna...

Jedynie skrót w Blankensee zostawiony samemu sobie:
droga w Blankensee © James77


Utknąłem (mimo nowych opon) i musiałem jechać przez wieś.

Aaaa, nowe oponki mam jeszcze, Michelin country mud 2.00, napompowane do 1,8bar.
Dają radę po śniegu, w końcu mnną nie miota jak szatan ;)

poranna 30tka + masakra

Czwartek, 6 grudnia 2012 · Komentarze(7)
-3, sucho i brak śniegu.

Do granicy jechało się bardzo przyjemnie, śnieg zaczął padać, ale szczególnie nie przeszkadzał.
Tytułowa masakra zaczęła się za Blankensee na drodze do Bismark - tak tej ładnej asfaltowej drodze między polami.
Sypało już nieźle, a ja mając w planach 50km rozpędziłem się do swojej normalnej prędkości... zdziwiłem się tylko dlaczego przy naciskaniu pedałów mam uślizg tylnego koła... BĘC... leżę... Kuwa, walnąłem się w te same miejsca co we wtorek.
Wstaję, nogi same się rozjeżdżają - lód pod śniegiem - a tą drogą mam jechać ok 15km. Wpadłem na pomysł obniżenia ciśnienia w oponach, ale jak na złość nie mogłem wcisnąć tego cholernego dzyndzla w zaworze (mam samochodowe).
Siadam na rower - leżę, idę w inne miejsce - udaje się jechać. Wrzucam miękki bieg i delikatnie 7-8km/h jadę. Nie wpinam się nawet, bo co chwilę ratuję się przed kolejną glebą. Z czasem ciało się wychładza... (mam 3 warstwy + wiatrówka), zaczyna mi byc zimno, tracę czucie w palcach a później w dłoniach.
O fak, tak źle jeszcze nie było... Dotaczam się do Bismark, tam wjeżdżam na ścieżkę rowerową, prędkości w okolicach 15km/h, w Linken zaciskam zęby bo zaczynam mieć dreszcze...
Przekraczam granicę, wjeżdżam na krajówkę, asflat mimo śniegu dobrze trzyma, decyduję się rozpędzić do 25km/h....ciepłoooo. Nogi się rozgrzewają, ciepełko wlewa się do brzucha, na plecy, do ramion... wraca czucie w dłoniach...
Będę żył, jeszcze tylko dojechać do domu... za 15min jestem...

To była najgorsza pętla jaką w życiu przejechałem, poczułem jak zimno może być groźne. Do tej pory jedynie odmrażałem sobie ręce i dłonie, tym razem było dużo poważniej, a jechałem tak tylko przez 45minut...

Jak jeszcze było mi ciepło to zrobiłem zdjęcie:
nach Bismarck © James77



wieczorem bieg: 6x(4x1)

poranna 30tka

Środa, 5 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Wysypały się wczoraj wpisy na BSie o ataku zimy...
W Szczecinie na razie odpuściła, wszędzie czarno i mokro, lekko tylko padał ni to śnieg ni to deszcz...

Dzisiaj eksperyment ubraniowy: bluzę zamieniłem na wiatrówkę. Zestaw się sprawdził, było ciepło i nie b. mokro (pierwsza warstwa lekko wilgotna), druga sucha. Jestem za to bardziej widoczny, bo kurtka jest "żarówiasta", do tego ubiór jest cieńszy i bardziej wygodny.

Warunki na drodze takie sobie: 0st, trochę błota pośniegowego, mokre asfalty i zacinający deszcz. Prędkości w takich warunkach też mniejsze, bo średnio 26-7, poza tym na tych kółkach jakoś ciężej się jedzie...

śnieżna, poranna 30tka + gleba

Wtorek, 4 grudnia 2012 · Komentarze(7)
- Śnieg, jedziesz? - pyta żona
- Na to czekałem! - odpowiadam, robiąc nam poranną kawę

Ubieram dodatkową wiatrówkę jako czwartą warstwę mimo, że jest 0. Słyszę jak wiatr wieje, więc powinna się przydać.
Śniegu trochę napadało (ok 5cm), choć pewnie - jak to w naszym klimacie nadmorskim - nie utrzyma się długo...

Czarny, mokry asfalt miałem tylko na krajówce (polskiej i niemieckiej), reszta to lekko lub w ogóle nie rozjechany śnieg.
Fajnie się jechało po niemieckiej stronie między Blankensee a Bismark. Tam padłem, kiedy zbyt mocno stanąłem na pedały... Stanąłem i za chwilę leżałem. Mój błąd i za wysokie ciśnienie w oponach (3,5bar). Stłukłem kolano (po ogrzaniu trochę kuleję) i łokieć...

Do Linken na ścieżce rowerowej przecierałem szlak, gdzieś mi mignęła sarna...
Wiatrówka się przydała, stale miałem ciepło, jednak pierwsza warstwa była całkowicie mokra, druga wilgotna, bluza sucha. Palce u nóg pod koniec zaczęły marznąć, rękawice narciarskie to mistrzostwo na rowerze - ciepło i sucho.

W rowerze nie mam przedniego hamulca, jeszcze przed wyjściem szybkie ustawienie zacisku z tyłu bo tarło i hamulec stale piszczał. Pomogło poluzowanie i ponowne skręcenie śrub - w ustawianiu zacisków robię się powoli mistrzem ;)


p.s. wieczorem bieg 6x(4x1) - tuż przed deszczem, śniegu niet.

do pracy z Manniakiem

Piątek, 30 listopada 2012 · Komentarze(0)
Trasa jak co tydzień po lesie - strasznie dużo błota, mokro wszędzie i ślisko.
Do pracy przyjechałem ubłocony jak dziecko w mokrej piaskownicy.
Rower to kupa mokrego piachu.

Serwis wczoraj zrobiłem:
Zmiana kół i napędu na zimową wersję (łańcuch zostawiłem do zajechania), regulacja tylnej przerzutki. Próbowałem uzupełnienić płyn hamulcowy w przedniej klamce, ale nic nie wcisnąłem. Trochę lipa po teraz mokre hamulce nie są w stanie szybko mnie zatrzymać, chyba trzeba pojechać do mechanika.

Zimowe kółka mają mocno starte opony, co natychmiast wychodzi w błocie. Rower jest niestabilny i łatwo wpada w poślizg.
Trzeba uważać.

p.s. po pracy - leniwie do domu. W Mierzynie mijam Roberta. Kolega tak pogina, że mnie nie zauważa...

poranna 50tka

Czwartek, 29 listopada 2012 · Komentarze(1)
Dzisiaj jak co tydzień trochę dłużej/dalej.
Za Bukiem spłoszyłem dwie sarny stojące przy drodze, na pieszym przejściu granicznym minąłem pajaca w samochodzie... czyli nic nowego...

Pogodę zapowiadali podłą; ciągłe opady. Nie było tak źle: startowałem z mżawką a kończyłem w siąpiącym deszczu.

Przyjechałem mokry, ale nie przemoknięty. Do końca miałem termiczny komfort.
Rower miał za to ciężko.

Moja rowerowa codzienność:
niech noc mnie pochłonie... © James77