Szczeciński Bieg Noworoczny 2013

Wtorek, 1 stycznia 2013 · Komentarze(4)
Kategoria bieganie
Nie tylko na rowerze człowiek sie porusza...
Nogami też można :) Rajd noworoczny to świetna okazja do rozpoczęcia mojego pierwszego sezonu biegowego.

Na starcie stawiło się ponad 500 osób! (wpisowe: 5zł) Dla 300stu gwarantowne medale - to już wiedziałem jakie mogę zająć najdalsze miejsce...

Równo o 12 sędzia strzelił kapiszonem i... pooooszła kolumna...

Po 23min i 33sekundach przybiegłem (pierwszy miał coś koło 15stu minut - kosmos).
Adrenalinka i zabawa była. Przekrój biegaczy ogromny (od dzieci po dziarskich staruszków). Fajna atmosfera. Całość bardzo sprawnie zorganizowana i jak tak wyglądają imprezy biegowe to ja się na takie coś piszę...

miejsce 49/505
czas: 23:33 (do pobicia za rok)/5km

Medal jest :)

noworoczny rajd © James77

biegnę w "żarówie", żeby fotograf wiedział kogo pstrykać :)

Opaska od pulsu zsunęła się podczas biegu na brzuch, stąd wykres niemiarodajny, ale tempo miałem stale wysokie i równe. :)



p.s. rano 35min biegania z żonką

teraz się będzie działo...

Wtorek, 1 stycznia 2013 · Komentarze(7)
I ja krótko podsumuję stary rok i napiszę co mam w planach na następny...

Udało mi się wziąć udział w 90% maratonów w których chciałem, zrobiłem dystans życiowy, mam z kim jeździć i się ścigać... 2012 wychodzi mocno na plus.
Porażki były małe i raczej należy je wpisać jako zdobywanie doświadczenia, niż coś co mi się nie udało...

W obecnym roku chciałbym trochę inaczej podejść do swojego nałogu. Wydaje mi się, że powtórzenie planu z 2012 roku byłoby nudne. Chcę wprowadzić trochę inne cele, niż tylko poginanie z wywieszonym językiem...
- na początku byłem zawiedziony kalendarzem PP, ale właśnie to jest okazja do urozmaicenia sobie sposobu spędzania wolnych chwil;

01.06: Gryfickie Maratony Rowerowe, Gryfice
15.06: Pętla Drawska, Choszczno
29.06: Gorzowski Maraton Rowerowy, Gorzów Wielkopolski

02.08: TdPA (do ustalenia, względy finansowe i logistyczne)
??.08: AmberRoad (super sprawa, ale...podobnie jak wyżej)
14.09: Ultramaraton Rowerowy, Świnoujście

Poza tym odkryłem bieganie - świetna sprawa - po trudach początkującego (które to juz podejście?)- zaczyna mi to sprawiać przyjemność stąd pomysł na duathlon:
k2partners - ciekawe tylko czy w 2013 będzie..., jeszcze jest Grand Prix Szczecina co miesiąc chyba... też może być fajne

Maraton Miedwie i nasz Gryf - ale to już dla totalnej zabawy, nie mam już napinki na wynik w tych imprezach.

Z wycieczek to w końcu przejechać 300km (samotnie), odwiedzić Berlin, objechać Zalew od drugiej strony, przejechać szlak Odra-Nysa... no i ustawki z chłopakami (żeby sprawdzać nogę) ;)

To tyle, są jeszcze życiowe plany, ale to może nie publicznie :)

bieganie

Niedziela, 30 grudnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria bieganie
35min biegów
waga na koniec roku: 80,9kg, fat: 12,3 - komentarz żonki: "za chudy już jesteś" - miód na moje uszy :D

Soul Dracula...w lesie

Piątek, 28 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, praca
Na pustej drodze, w niemieckim lesie, w świetle księżyca wysłuchałem powitalny utwór trójkowej audycji Manna.
Taaak.
To zawsze oznacza początek łikendu, chociaż przeżyć trzeba jeszcze piątek...

Nareszcie rano przywitało mnie bezchmurne niebo. Księżyc wszystko ładnie oświetlał, do tego suche asfalty zachęciły mnie do dojazdu do pracy - objazdem.
Na razie mam dosyć terenu, więc pojechałem do Szczecina przez Dobieszczyn.

Jazda bardzo przyjemna, mimo niskiej temperatury zmarzły mi tylko stopy. Reszta ciepła. W końcu mogłem zwyczajnie pokręcić nogą przez kilka godzin...


p.s. powrót do domu przez miasto (10km).

zimowe Rieth

Środa, 26 grudnia 2012 · Komentarze(6)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Drugi dzień świąt należy do mnie, więc - jak zwykle - wyguglałem trasę, wgrałem do gpsa i pognałem.

Wymyśliłem asfalty do Dobrej, a później teren do samego Zalesia.
Oj to było mocne, i nie ukrywam - trudne. Asfalt się skończył, zaczęło się błoto, kałuże jak jeziora, do tego wszechobecny lód...
za Grzepnicą © James77

Było tak ciężko, że prędkość spadła do 7-8km/h, miejscami prowadziłem rower (bo wszędzie lód)...
do Zalesia © James77

Były miejsca, że prowadziłem samą kierownicę...bo reszta ślizgała się bokiem, sam z trudem szedłem. Oczywiście, nie muszę dodawać, że skarpety nasiąkły wodą. Skutkiem czego zaczęło mi być zimno w stopy (po godzinie jazdy!). Te parę kilometrów z największym trudem przejechałem (100% błota/lodu) i jak tylko wjechałem na asfalt to od razu nacisnąłem mocniej aby nadrobić stracony czas.
Przed Dobieszczynem minąłem grupkę szosowców i dogoniłem jakiegoś turystę...

Plan na dziś nie zakładał luksusowego poginania asfaltem. Co więcej za Hintersee, trasa zakładała zjazd z drogi i ponownie jazdę lasem do Rieth.
do Rieth © James77

Buty już mocno przemoczone, zaczyna mi być mocno zimno... Do tego gdzieś utykam w mokrym śniegu i... kładę się na ziemię, bo nie mogę się wypiąć. Kuwa, cały bok w błocie. Otrzepuję się, chwilę na pozbieranie myśli... jestem gdzieś w niemieckim lesie, mam mokre stopy i ręce... ale rower cały...jadę dalej...
Po dwóch i pół godzinie dojeżdżam do przystani w Rieth (uff).
Tu robię sobie małą wigilię na pomoście:
przystań © James77

Taką symboliczną, z racji dużego dystansu (rocznego)...
Jeszcze rzut oka na resztę:
Rieth © James77

Rower uwalony błotem, łańcuch "świerszczy" od litrów wody...Trzeba jechać...
Z Rieth już asfaltami i niemieckimi drogami rowerowymi docieram do naszego kraju. Stamtąd krajówką do domu... Ujechałem się mocno. Przyjechałem bez czucia w stopach i powiem, że ten raz zdecydował o zakupie zimowego obuwia. Mam dosyć odmrażania sobie nóg i albo przestanę jeździć, albo zęby w tynk a będę jeździł jak człowiek.

howgh

zimowa wycieczka

Niedziela, 23 grudnia 2012 · Komentarze(4)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Dzisiaj ostatnia okazja jazdy przed odwilżą...
Szybko wyklikałem trasę, wgrałem do gpsa, mp3 w ucho, aparat do kieszeni, dodatkowa termoizolacja i już jadę.
Wczoraj jeszcze trochę dosypało, więc dróg czarnych nie było. Co więcej, na drodze rowerowej do Bismark jechałem jako pierwszy.
Odkryłem parę dróg nadających się do letniego szosowania. Warunki mimo silnego wiatru znośne, jednak już wracając od Locknitz zaczęło padać śniegiem.

Do Bismark:
rower zimą © James77


Tu, gdzieś na asfaltowej drodze w lesie:
w lesie zimą © James77


Na tym moście pierwsza rozgrzewka. Zacząłem marznąć w stopy, więc parę machnięć rowerem, trucht po moście i... zadziałało, w stopy wlało się miłe ciepło :)
rozgrzewka © James77


Trochę terenu też było. Za tym mostem można było jechać dalej do Krugsdorf, ale zaplanowany miałem skrót do Rossow (nie wiedziałem tylko, że "terenowy" i dzisiaj wyjątkowo wietrzny). Tam też była farma zwierząt.
krowy © James77


Gdyby nie ogrodzenie pod napięciem, na pewno tak blisko bym nie podszedł. Ale fajne uczucie jak całe stado patrzy się na mnie :)

Parę razy jeszcze rozgrzewałem palce nóg prowadząc rower (zawsze działało) Szczególnie na odcinku Rossow-Bergholz - bruk z XIX wieku, na wozy drabiniaste, trudno było jechać.
W końcu docieram do dobrze znanego wszystkim punktu orientacyjnego - kota i jego pana w Locknitz:
opiekun kota w Locknitz © James77


Tu już się warunki pogorszyły, bo doszedł padający śnieg. Wracałem centralnie pod wiatr, prędkość oscylowała wokół 20km/h.
droga rowerowa do Linken © James77

Buff się tu bardzo przydał bo zakryłem nim praktycznie całą twarz. Dodatkowo wydychane powietrze jeszcze mi ją ogrzewało.
W domu okazało się że wyhodowałem na brodzie sopel na 10cm - żonka mi go z uśmiechem odłamała zanim zdążyłem zaprotestować.
- Wracam na dwór utoczyć drugiego :) - żartuję, ale no cóż, jutro odwilż, śnieg zniknie, nawet deszcz ma być. Na drugiego muszę jeszcze poczekać :)

Zdążyć przed końcem świata...

Piątek, 21 grudnia 2012 · Komentarze(9)
Kategoria 50-100km, praca
... jeszcze pojeździć na rowerze :)

Wymyśliłem dłuższą jazdę do pracy przez Bismark, Dobieszczyn, Tanowo i Szczecin.
Po niemieckiej stronie jechało się znakomicie. Nowe - nieobjeżdżone w ciemnościach drogi, suche i równe asfalty, nowe ścieżki rowerowe...
Słuchając porannej Trójki połykałem kilometry tylko w świetle lampy.
Jak tylko skręciłem w kierunku naszego pięknego kraju uderzył mnie wmordewind i tak już do samej pracy jechałem pod wiatr...

O pomstę do nieba woła stan dróg rowerowych - chodzi mi o tą Tanowo-Szczecin - zasypana śniegiem! Jechałem ulicą, na szczęście mimo sporego ruchu nie było groźnych sytuacji...

Ostatecznie potwierdziło się ubranie na wiatr i temperaturę poniżej zera.
Wystarczy jedna termokoszulka, zwykła rowerowa i wiatrówka aby było ciepło.
Zmarzły mi stopy (do braku czucia) i palce rąk (do bólu), ale wiem, że gdybym robił przerwy na rozruszanie się to byłoby lepiej.

No i przydał się battery pack, bo jeden akku całkowicie wyczerpałem.


p.s. powrót do domu prosto przez miasto - później wyszedłem i tyle z dłuższej jazdy...

poranna 50tka

Czwartek, 20 grudnia 2012 · Komentarze(0)
1st. ale już sucho na drogach.
Pomknąłem moją ulubioną poranną pętelką - do kota w Locknitz.
Przed wyjściem jeszcze szybki serwis, bo wczoraj leń wszedł mi na plecy - wd40 na łańcuch - niech ma na trochę.

Miałem zrobić 1567 zdjęcie kota, ale wybrałem małą piekarnię w Locknitz.
Może kiedyś o 6 kupię świeże bułki na śniadanie dla żonki :)
piekarnia w Locknitz © James77


Powrót pod wiatr, ale jestem idealnie na takie warunki ubrany i nie zmarzłem.
Fajna jazda.


p.s. wieczorem bieg 35min