Trenażer ma jedną wadę, która jest jednocześnie zaletą: brak zewnętrznych bodźców. Nie wieje, nie ma ruchu ulicznego, nie pada, z nikim się nie gada, za nikim nie jedzie, brak słońca, krajobrazów...nic...jest tylko puls, kadencja, czas i...głowa. Sam na sam ze sobą. I to jest najtrudniejsze. Dzisiaj 3 godziny. 100km.
Jak łuk raz w roku sam strzela tak raz w roku udaje mi się spaść z rolek i wyłożyć się na stojącego obok orbitreka. Rozcięta dłoń bardzo miło piekła polewana potem, no ale cóż...co nas nie zabije to wzmocni...czy jakoś tak.
Proste DPD po czarnych asfaltach. Nie ryzykuję skręcać w małe uliczki, nie te opony. Tylko jedna próba przyglebienia, kiedy rękawica ześlizgnęła mi się z zamarzniętego słupa, gdy czekałem na zielone światło.
Wieczorne interwały na 50x12, kad.90 po 2 i 3 min. tętno szybuje powyżej 170 co oznacza ostrą ustawkę z...samym sobą? Po półgodzinie padłem, dalej była próba zejścia do 130bpm... Samopoczucie...masakra, ja jadę jakiś BBt???
ps. nowe czujniki Garmina i wszystko staje się jasne. ;)
Trochę mocniejszy zimowy standardzik: 1h rolek - na 140bpm i niższym niż zazwyczaj biegu czyli taki mały ale ciągły podjazd z chłopakami z tego filmu. Świetnie technicznie jeżdżą, wyprzedają mnóstwo zgonów i innych wolniejszych - słowem - kozaki jakich mało. 1h orbity - na ulubionym programie z małą drabinką obciążeniową. Lubię ten program i to, że na tej maszynie można zamknąć oczy, zacisnąć zęby i przepychać stopy na dużym oporze..
Wszystko pięknie: ciepło (w środku), mroźno (na zewnątrz) tylko, że 3 atm. w oponach to za dużo na ten śnieg. Dojechałem...ale raz musiałem wjechać na chodnik bo po ulicy nie dało się jechać (szczególnie jak ma się samochody na plecach). Teraz na miękko. :)
Na średnim blacie, żebym się przypadkiem nie rozpędzał do 30 na tym wietrze. Przy -10 zimno się wtedy wszędzie wciska. Zmieniłem też stylówę, bo zakładanie na dół 6 części znacznie wydłuża proces ubierania, tak mam tylko 2: rajtuzy i ciepłe spodnie na szelkach. Jeszcze rękawice narciarskie i heja w długą...
...czyli skończyłem wyjadanie ciast, mięs i innych podarków ze świąt. +6kg do wagi startowej, czyli chyba waga ciężka. :) Dzisiaj domowy trening: godzina rolek godzina orbity. Bez szaleństw, tętno nastawione na spalanie, inaczej mówiąc: robiłem wytrzymałość.