Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczka

Dystans całkowity:15784.55 km (w terenie 989.00 km; 6.27%)
Czas w ruchu:605:53
Średnia prędkość:25.80 km/h
Maksymalna prędkość:67.70 km/h
Suma podjazdów:36035 m
Maks. tętno maksymalne:183 (98 %)
Maks. tętno średnie:166 (89 %)
Suma kalorii:117426 kcal
Liczba aktywności:168
Średnio na aktywność:93.96 km i 3h 38m
Więcej statystyk

Kolce - czyli drugie życie Rocket Rona...

Środa, 16 stycznia 2013 · Komentarze(9)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Po ostatnim przydzwonieniu tyłkiem miałem dosyć tańczenia po lodzie...
Korzystając z doświadczeń innych bikestatowiczów skonstruowałem sobie kolcowaną oponę.
Przeznaczyłem na to starego RocketRona. Kupiłem wg "przepisu" "składniki" i po kilku browcach wyszło coś takiego:
kolce w RR © James77


kolce w RR © James77


Przyszedł czas na test. Warunki za oknem idealne, wbiłem się w zimowe wdzianko i pełen obaw pojechałem na wiejskie dukty...

Już po pierwszych metrach czuję, że jest inaczej. Ciśnienie 1,5bara, opona na skrętach lekko się ugina, ale... trzyma G-E-N-I-A-L-N-I-E.

Zjechałem całą wieś, drogi asfaltowe (fajny dzwięk), twarde i miękkie śniegi, dziurawe drogi, lodowe pułapki... Nic, żadnej gleby. Jak nabrałem pewności to prędkość też wzrosła...Wchodziłem w zakręty z uślizgiem tylnego koła, kolce na przednim trzymają niesamowicie.

Pobawiłem się tak z godzinę i wiem jedno - zrobię drugą taką na tył. Powinno to mi dodatkowo zabezpieczyć uciekanie siodła na zakrętach...

Komfort jazdy zwiększył się tak bardzo, jak przesiadka z letnich butów na zimowe... Ciekawe czy jakość jazy byłaby większa gdybym kupił firmowe kolce (najdroższe są po 300!)?

Pora na Kasztelana - zasłużyłem :)

czirs

po osie w śniegu...

Sobota, 12 stycznia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Tyle białego napadało, że z zaplanowanej trasy w kształcie serca (cykl: Sercowa Cykloza 2013) wyszła runda wokół Głębokiego.

Już sam dojazd na miejsce zbiórki (plac Lotników) był lekko hardkorowy. Można było jechać tylko ulicami, w dużej części po lodzie... Maksymalne skupienie, nie chciałem wywinąć orła jak za mną jedzie samochód...

Kilkunastoosobową grupą pojechaliśmy dookoła Głębokiego. Jazda z pełną ilością poślizgów, podparć, łapaniem równowagi...
Miejscami lepiej było jechać w zupełnie dziewiczym śniegu prawie do osi kół, niż ryzykować tańczenie na wąskiej, wydeptanej przez ludzi ścieżce...

Widoki za to...piękne.
głębokie © James77


zimowy Radon © James77


Na jednym z postojów:
przerwa © James77


W lecie bym się nie zdecydował, ale zimą... zrobiłem sobie kanapkę z miodem.
Smaczny, zamrożony miodzik - nic nie wypłynęło. :)

Ubiór spisał się b. dobrze, nawet było za ciepło... (2 warstwy + koszulka i wiatrówka, dół: kalesy biegowe + zimowe wiatrochrony)
Stopy w końcu ciepłe. Oczywiście po trzech godzinach zaczynałem czuć zimno w palcach, ale to już było przed domem (skarpety narciarskie + b. grube neopreny).

Zdjęcie zawodowca Tomka:
rowerowa cykloza © James77


rowerowi wojownicy © James77



Balonik...

Niedziela, 6 stycznia 2013 · Komentarze(0)
...z Mierzyna.
Tak mi się skojarzył ślad dzisiejszej trasy. :)
Chciałem sprawdzić, czy to co wypisuję o pewnych niemieckich drogach nie jest bzdurą... Stąd tytułowy balonik między Hintersee a Ahlbeck.
Pogoda pod psem, akurat idealna na sprawdzenie nowych butów...
Przed jazdą jeszcze szybkie ustawienie bloków, banan w kieszeń i jazda.
Późno wyjechałem i do tego jeszcze przed obiadem. Ale, że mam wspaniałą żonkę, która wciąż próbuje zrozumieć moje odchyły rowerowe to udało się wynegocjować późniejszą porę (z NIE przekraczalnym terminem - 17:00) posiłku. :)

Założony dystans nie pozwalał na obijanie się, więc od pierwszych metrów zdecydowanie ruszyłem...
Na chwilę zatrzymałem się na drodze za Stolcem:
Za Stolcem a do Dobieszczyna © James77

Mimo, że z kolanami wszystko było ok, to jeszcze nie byłem pewien czy trafiłem z blokami. Pochodziłem sobie chwilę... i dalej cisnę.
Wiatr dzisiaj wiał w północy, co oznaczało połowę trasy z wmordewindem, ale za to drugą połowę już z niewielką pomocą...
Po chwili dojeżdżam do pierwszego celu wycieczki wioski Hintersee:
asfaltowe Hintersee © James77

Jak widać, droga zamknięta, ale asfalt jest i można nim jechać...
...dotąd:
koniec © James77

czyli końca wioski :/, no cóż pomyliłem się, na szosę jeszcze za wcześnie (chociaż znam takich co tędy jeżdżą ;))
Dalej już zwyczajnie: szutrem. Na szczęście do Ludwigshof było tylko 3km, więc chwila.
Tu, przystanek na posiłek, który uratował mi życie. Byłem trochę zmęczony, a do obiadu jeszcze daleko :)
posiłek © James77


Dalej już asfaltem i z wiatrem w plecy, który pozwalał jechać 30 na tych kołach (opony wyły jak wściekłe bąki :)
W Dobieszczynie jeszcze dokumentalna fota prac budowlanych nowej drogi do Nowego Warpna:
droga do Nowego Warpna © James77

To była druga godzina jazdy, zaczynam odczuwać wyziębienie palców nóg, ale bez strachu. Gorzej, że wyraźnie zaczyna kończyć się światło, a lampki przezornie nie wziąłem.
Nic to, ślę żonce smsa, że za godzinę wpada głodomor i dalej w drogę...
W Dobrej jadę już po zmroku. Dobrze, że miałem żarówiastą kurtkę, to trochę mi pomagała...
W domu jestem trochę przed czasem. Stopy suche ale... palce zesztywniałe. Nie było to jednak odmrożenie, raczej mocne wyziębienie. I to tylko palców, a nie stopy (miałem tylko grubsze skarpety, bez ochraniaczy). Chyba też za mocno ścisnąłem paski, bo odbiły się na stopie, a to jednak zaburza krążenie...
Generalnie buty ok, na te 3-5 stopni da się jechać 3 godziny bez specjalnych ubiorów. Jeżeli dodam grube narciarskie skarpety i grubaśne neopreny powinno być jeszcze lepiej...
A z blokami chyba trafiłem idealnie, bo tym razem kolana już nie bolały...

Balonik:



p.s.1 rano 35min biegania (z żonką)
p.s.2 waga: 80,6kg, tłuszcz 12,3% - nieźle, ale chyba rano nie powinienem już jeść pączków z colą ;)

zimowe Rieth

Środa, 26 grudnia 2012 · Komentarze(6)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Drugi dzień świąt należy do mnie, więc - jak zwykle - wyguglałem trasę, wgrałem do gpsa i pognałem.

Wymyśliłem asfalty do Dobrej, a później teren do samego Zalesia.
Oj to było mocne, i nie ukrywam - trudne. Asfalt się skończył, zaczęło się błoto, kałuże jak jeziora, do tego wszechobecny lód...
za Grzepnicą © James77

Było tak ciężko, że prędkość spadła do 7-8km/h, miejscami prowadziłem rower (bo wszędzie lód)...
do Zalesia © James77

Były miejsca, że prowadziłem samą kierownicę...bo reszta ślizgała się bokiem, sam z trudem szedłem. Oczywiście, nie muszę dodawać, że skarpety nasiąkły wodą. Skutkiem czego zaczęło mi być zimno w stopy (po godzinie jazdy!). Te parę kilometrów z największym trudem przejechałem (100% błota/lodu) i jak tylko wjechałem na asfalt to od razu nacisnąłem mocniej aby nadrobić stracony czas.
Przed Dobieszczynem minąłem grupkę szosowców i dogoniłem jakiegoś turystę...

Plan na dziś nie zakładał luksusowego poginania asfaltem. Co więcej za Hintersee, trasa zakładała zjazd z drogi i ponownie jazdę lasem do Rieth.
do Rieth © James77

Buty już mocno przemoczone, zaczyna mi być mocno zimno... Do tego gdzieś utykam w mokrym śniegu i... kładę się na ziemię, bo nie mogę się wypiąć. Kuwa, cały bok w błocie. Otrzepuję się, chwilę na pozbieranie myśli... jestem gdzieś w niemieckim lesie, mam mokre stopy i ręce... ale rower cały...jadę dalej...
Po dwóch i pół godzinie dojeżdżam do przystani w Rieth (uff).
Tu robię sobie małą wigilię na pomoście:
przystań © James77

Taką symboliczną, z racji dużego dystansu (rocznego)...
Jeszcze rzut oka na resztę:
Rieth © James77

Rower uwalony błotem, łańcuch "świerszczy" od litrów wody...Trzeba jechać...
Z Rieth już asfaltami i niemieckimi drogami rowerowymi docieram do naszego kraju. Stamtąd krajówką do domu... Ujechałem się mocno. Przyjechałem bez czucia w stopach i powiem, że ten raz zdecydował o zakupie zimowego obuwia. Mam dosyć odmrażania sobie nóg i albo przestanę jeździć, albo zęby w tynk a będę jeździł jak człowiek.

howgh

zimowa wycieczka

Niedziela, 23 grudnia 2012 · Komentarze(4)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Dzisiaj ostatnia okazja jazdy przed odwilżą...
Szybko wyklikałem trasę, wgrałem do gpsa, mp3 w ucho, aparat do kieszeni, dodatkowa termoizolacja i już jadę.
Wczoraj jeszcze trochę dosypało, więc dróg czarnych nie było. Co więcej, na drodze rowerowej do Bismark jechałem jako pierwszy.
Odkryłem parę dróg nadających się do letniego szosowania. Warunki mimo silnego wiatru znośne, jednak już wracając od Locknitz zaczęło padać śniegiem.

Do Bismark:
rower zimą © James77


Tu, gdzieś na asfaltowej drodze w lesie:
w lesie zimą © James77


Na tym moście pierwsza rozgrzewka. Zacząłem marznąć w stopy, więc parę machnięć rowerem, trucht po moście i... zadziałało, w stopy wlało się miłe ciepło :)
rozgrzewka © James77


Trochę terenu też było. Za tym mostem można było jechać dalej do Krugsdorf, ale zaplanowany miałem skrót do Rossow (nie wiedziałem tylko, że "terenowy" i dzisiaj wyjątkowo wietrzny). Tam też była farma zwierząt.
krowy © James77


Gdyby nie ogrodzenie pod napięciem, na pewno tak blisko bym nie podszedł. Ale fajne uczucie jak całe stado patrzy się na mnie :)

Parę razy jeszcze rozgrzewałem palce nóg prowadząc rower (zawsze działało) Szczególnie na odcinku Rossow-Bergholz - bruk z XIX wieku, na wozy drabiniaste, trudno było jechać.
W końcu docieram do dobrze znanego wszystkim punktu orientacyjnego - kota i jego pana w Locknitz:
opiekun kota w Locknitz © James77


Tu już się warunki pogorszyły, bo doszedł padający śnieg. Wracałem centralnie pod wiatr, prędkość oscylowała wokół 20km/h.
droga rowerowa do Linken © James77

Buff się tu bardzo przydał bo zakryłem nim praktycznie całą twarz. Dodatkowo wydychane powietrze jeszcze mi ją ogrzewało.
W domu okazało się że wyhodowałem na brodzie sopel na 10cm - żonka mi go z uśmiechem odłamała zanim zdążyłem zaprotestować.
- Wracam na dwór utoczyć drugiego :) - żartuję, ale no cóż, jutro odwilż, śnieg zniknie, nawet deszcz ma być. Na drugiego muszę jeszcze poczekać :)

mtb po szczecińsku

Niedziela, 11 listopada 2012 · Komentarze(3)
Dzień zabawy po lasach szczecińskich. Mam lekki przesyt stałych ścieżek po których jeżdżę. Postanowiłem jechać tylko po nieznanych trasach.
Wybrałem żółty szlak.
Zapowiadał się obiecująco:
jesień w lesie © James77


Miałem mnóstwo zabawy z utrzymaniem równowagi. Zawieszenie miało stale co robić. Liście zakrywają wszystko. Czasem wręcz nie wiedziałem gdzie jechać:
więcej liści © James77


Oznaczenia były na tyle skąpe, że po 20min. wróciłem skąd zacząłem :/. Muszę pojechać nim jeszcze raz, bo w ogóle nie znam tych rejonów, a szlak wyglądał ciekawie.
Dalej była już luźna jazda, jechałem wszędzie tam gdzie wypatrzyłem jakiś podjazd.
Przyszło mi nawet przenosić rower przez kilkanaście powalonych drzew na czerwonym szlaku (ok. 100m).
MTB to też błoto.
Było.
Trafiłem na rozjechaną przez ciężki sprzęt drogę, na której zaliczyłem piękną wywrotkę. Straciłem równowagę, nie zdążyłem (albo nie mogłem) wypiąć nogi i położyłem się na stronę napędu w rozmiękłe błoto...
Zanim się wygrzebałem i doszedłem "na brzeg" nasączyłem sobie jeszcze stopy (po kostki)...
Patrzę na rower: cały, pedały się kręcą... można jechać.
Jednak nie długo, bo za chwilę coś się dzieje z napędem, koło nie chce się kręcić.
Spojrzenie na przerzutkę - o fak - co to jest?
przerzutka czy hak? © James77

Po bliższych oględzinach okazuje się że hak jest skrzywiony i przerzutka jest ustawiona pod kątem... Pięknie: nie wiem gdzie jestem, mam mokre stopy i dłonie, przerzutka nie działa... Ale rowerzyści to twarde chłopaki, ręcznie ustawiam możliwy bieg i dotaczam się do jakiegoś szlaku a nim na Głębokie i dalej ze strzelającą przerzutką przez miasto do domu...

Na dzisiaj mam dość. Jutro dzień wolny, znowu czeka mnie przymusowy serwis. Pora już założyć zimowy napęd i koła (szkoda, że nie mam zapasowej przerzutki)...




p.s.1: rano bieg 7x(1:30/3:30), wczoraj z powodu lenia nawet żona mnie ruszyła...
p.s.2: niedziela dzień ważenia:
waga: 81,8kg
tłuszcz: 13,7%
woda: 60,3%
mięsko: 44,9%
Kg mniej niż 2 tyg temu. Tłuszcz dalej bez zmian. Chyba ustaliła się równowaga między tym ile jem a ile się ruszam... Bez modyfikacji się nie obejdzie, te 2 kilo będzie chyba najtrudniejsze niż ostatnie 10...

czirs

szlakiem Orła Bielika

Niedziela, 4 listopada 2012 · Komentarze(1)
Wydaje się, że każda niedziela jest ostatnią na wycieczki w tym sezonie...
Pogoda jeszcze jest znośna, pojechałem więc sprawdzić co takiego niefajnego jest na szlaku Orła Bielika.
Czytałem o zmarnowanych unijnych pieniądzach przy tworzeniu tego szlaku, zniszczonych nawierzchniach przez quady, czy nawet o za stromych podjazdach (teren lekko pagórkowaty)...
Pojechałem... i jestem zadowolony.
Widoki ładne. Droga jak to w lesie; krzywa i miejscami piaszczysta, ale bez problemu przejezdna (na dużej części wysypany jest żwir). Jesienią jeszcze mnóstwo mokrych liści, ale nie zauważyłem w czym może być problem.
Podjazd... jest jeden który może sprawić problem, ale...taki teren, nie dam rady podjechać - pcham rower. W sumie to taki szutrowy podjazd Miodową - bardzo podobny. Przy paru ćwiczeniach nie okazuje się trudny...
Szkoda, że zdjęcia nie wyszły - kamera ustawiona była na tryb nocny i cały materiał wyszedł prześwietlony.

Przejechałem szlak do końca i z powrotem - zamieniając sobie zjazdy na podjazdy. Tak dla zabawy...

A dlaczego szlak Orła Bielika? Ponoć można tam go spotkać. Mnie się nie udało, ale ja bardziej patrzę pod koła niż dookoła. Brakowało mi na wjeździe tablicy informacyjnej jak ten ptak wygląda, są za to miejsca postojowe.

Zdjęcie z blogu Siadła Górnego, teraz jest bardzo podobnie, tylko więcej liści.
szlak Orła Bielika © James77




p.s.I: wieczorem bieg 7x1/4
p.s.II: waga i skład ciała bez zmian.

piękna pogoda na rower

Niedziela, 28 października 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, wycieczka
I nastał ten dzień: żona wyciągnęła mnie na rower :)
Zima zaatakowała połowę kraju a w Szczecinie pięknie i słonecznie.

Korzystając z pogody pojechaliśmy na cmentarz.
Na zdjęciu poniżej, w tym miejscu ma chyba większość par pamiątkowe foty, nie zabrakło i nas (a właściwie lepszej połowy) w wersji rowerowej:
kaplica na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie © James77


Gdyby nie tabuny ludzi byłoby bardzo fajnie. Jeździliśmy bocznymi alejkami, gdzie było całkiem miło i spokojnie:
Cmentarz Centralny © James77


Cmentarz Centralny © James77


Cmentarz Centralny © James77


Pojechaliśmy w rejony starych niemieckich grobów do świeżo odrestaurowanego lapidarium. Ciekawe okolice, znalazłem nawet grób (?) głównego architekta Szczecina Wilhelma Mayera o którym pisałem wczoraj:
pomnik Wilhelma Mayera © James77


Wracaliśmy na wieś ścieżkami rowerowymi, za co żona była bardzo wdzięczna i wykazywała chęć na kolejne wycieczki:
ścieżka rowerowa obok Media Markt © James77


p.s. niedziela - dzień ważenia: 82,7kg, tłuszcz: 13,7 - niewielki ale spadek. Idzie w dobrym kierunku. :)

Puszcza Wkrzańska

Sobota, 27 października 2012 · Komentarze(3)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Pojechałem do puszczy pojeździć - w sumie bez celu - typowo luźno i dla relaksu.

Ubiór jak wczoraj, który zgodnie z przewidywaniami - starczył na 2 godziny jazdy - do wychłodzenia stóp.

Miałem nawet małą lekcję historii:
wilhelm meyer brucke © James77


Most Wilhelma Mayera z 1927 roku (świeżo odrestaurowany) - jak głosi tablica informacyjna - nazwa nadana na cześć budowniczego Szczecina (zbudował m.in. Hakenterrasse czyli Wały Chrobrego) przez ówczesne bractwa rowerowe. Mayer był założycielem pierwszego zrzeszenia, którego celem było budowa scieżek rowerowych (coś jak prehistoryczny Rowerowy Szczecin).

Jeszcze drobny lansik mojej maszynerii:
bike © James77


ślad może nie imponujący, ale akurat tyle wytrzymałem:

puszcza raz jeszcze

Niedziela, 21 października 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Zabawa po starych i nowych terenach z omijaniem żywych przeszkód (sporo ich było).
Prawdopodobie ostatnia taka jazda w tym roku. Od jutra ciemność, mgły, zimno i deszcz...

Za to dzisiaj ciepło i słonecznie.
Tak było:

Podjazd Miodową dla mtb:
Miodowa wer. mtb © James77


Lubię jechać przez ten dziurawy most:
ulubiony most © James77


wojskowe piaski:
na poligonie © James77


Kto się zbiera na wycieczki:
Głębokie - punkt zbiórek szczecińskich rowerzystów © James77


krótki postój na łyk wody:
łyk na szczecińskiej gubałówce © James77


kiera:
moja sterówka © James77


Jedyny mi znany odcinek asfaltu w puszczy wkrzańskiej:
asfalt w lesie © James77


Na trasie:
leśna droga © James77


Jeszcze puszcza:
więcej lasu © James77


Na koniec runda po Głębokim (pełno luda):
dookoła Głębokiego © James77